Forum °Tokio Hotel° Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
-->Miłość rodzi się z nienawiści<-- (7 NEW!)

 
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum °Tokio Hotel° Strona Główna » Śmietnik Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
-->Miłość rodzi się z nienawiści<-- (7 NEW!)
Autor Wiadomość
Aniusia
Początkujacy



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: i am, where i am :)

Post -->Miłość rodzi się z nienawiści<-- (7 NEW!)
I

- Ania, spójrz, co znalazłam w gazecie!
- He?
Niechętnie uniosłam oczy znad gazety „Dżampra”. Uwielbiam ten magazyn- o imprezach, zabawie itp. Imprezowanie jest moją pasją. W końcu jestem szaloną dziewczyną. Spojrzałam do gazety Kamili. Jakieś bzdety o zespołach i piosenkarzach a la US5, Black eyed peas, Shakira, Green Day, Rihanna, Jesse McCartney, itd., itp.... Jak zwykle same ploty i bzdury: „Rzuciła się pod samochód”, „Ma nową dziewczynę”, „ Przyłapany na całowaniu się z maskotką” i takie tam. Przeleciałam oczami wszystkie te pierdoły. O, a to co? „Tokio Hotel”. Nigdy o tym nie słyszałam. Wyglądają jak jacyś naćpani. Jeden w stylu manga z czarnymi włosami, mnóstwo lakieru, fe, aż by się brzydziło to dotknąć.Tona tapety na ryju. To ma być chłopak?! Drugi dredy- skejt jakiś. Wporzo. Obleci. Trzeci grubas czy umięśniony, sama nie wiem, bo w koszulce. Czwarty włosy do ramion. Szpetna gęba. Fuuu. Zaraz zwymiotuję. Co to za ci*lstwo?
- ..no a ten ostatni to Georg. No i oni są z Niemiec...
- Kama, o czym ty bredzisz?
Zerwała wzrok od tej beznadziejnej prasy i spojrzała mi w oczy. Uuu, ten wyraz twarzy nie wyraża nic dobrego...
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz??
- Sorka, kobieto, ale na chwilę się zamyśliłam. No, powtórz, co to gadałaś.
Przyjaciółka westchnęła i zaczęła:
- No więc... Mówiłam ci o Tokio Hotel...
- CO? To ty mi o tych pedałach pieprzyłaś? O bosh...
- Ania!! Co ci odbija? Wysłuchaj mnie najpierw. I nie przerywaj!
- No, spoko.
O nie! Jeszcze tego mi brakowało, żeby mi snuła coś o tych debilach. Po cholerę? Ale jak jej się tak podoba te bezsensowne gadanie, to chwilę pocierpię.
- No i tak.To jest Bill.- wskazała na mangowca.
- A to Tom.- skejt.
- Gustav.- grubas Razz
- A ten to Georg.- czyli obleśniak. Ueeee.
- Oni są z Niemiec, tak jak ty!! Bill śpiewa, Tom gra na gitarze, Gucio na perkusji, a Georg na basie. Bill i Tom są bliźniakami, tak apropo.- dorzuciła.
No, no, te same rysy twarzy. Podobne brwi. Usta. Nos. OCZY!! Cudowne, brązowe oczy!! Jedyna rzecz, co ich zdobi. Przecież Bill to lekka przesada! Pofarbował se włosy, zrobił kolczyk we brwi, tatuaż na karku, umalował ryj i happy. Takie typki nadają się tylko do czyszczenia kibli. Żałosne.
- A po co mi to wszystko opowiadasz?- zaciekawiłam się.
- No bo... NIE WIDZISZ, JAKI TOM JEST BOSKI?? ŚLICZNY?? CUDOWNY!!
Stop. Przewiń. Co ona powiedziała?? O nie. Moja własna przyjaciółka. Raaatunnkuu!
Spojrzałam na nią z obrzydzeniem na twarzy i syknęłam tylko:
- Takie h*jstwo!
Widziałam, jak mina dziewczyny zamienia się w wyraz paszczy wściekłego psa, więc umilkłam.
- Taaaak? A chcesz wiedzieć, co jest jeszcze większym, jak to nazwałaś- tu urwała- h*jstwem?? TO!!- wskazała na cały stos „Dżampry”, leżącej na podłodze obok pustej puszce po coli.
- Żegnam panią!
Wybiegła do przedpokoju, zabrała wszystkie swoje „Popcorny” i zaczęła ubierać kurtkę.
- Kama, co ty wyprawiasz?!
- Idę!
- Ale jest środek nocy... Masz pidżamę na sobie...
- A co mnie to!!
- A jak ktoś cię napadnie?? Martwię się o ciebie!
Zapięła ostatni guzik kurtki i namierzyła mnie ostrym wzrokiem. Wymiękłam. Zaczęłam się bać tego wzroku.
- Martwić, to się martw, jak nie usłyszysz ode mnie nawet pożegnalnego słowa.
Otwarła drzwi wejściowe, stanęła w nich i dorzuciła:
- Ale ja jestem litosna wobec biednych zwierzaczków, więc mówię: NARAZIE!
I zatrzasnęła za sobą drzwi. Stałam osłupiała. Nie ruszałam się, bałam się nawet oddychać. Coś mnie ściskało wewnętrznie. Jeszcze nigdy tak na mnie nie nawrzeszczała. Sprawa wygląda poważnie. Poszłam z powrotem do pokoju. Usiadłam przed komputerem, spojrzałam na opis Kamili na gadu-gadu. Miała go już cały dzień: „U Anusi :*”. Ciekawe, jaki se ustawi, jak wróci do domu, „Nie nawidzę cię!”? Albo „Nie spodziewałam się tego po tobie, jesteś podła!”? Być może nawet „To koniec naszej przyjaźni!!”?? UFF! Dzwonek do drzwi. Aż się wzdrygnęłam. Kto to tak późno?! Poleciałam do drzwi, wzięłam głęboki oddech... Kama! Cała czerwona!
- Zapomniałam butów...- wyszeptała.

II

-...pocałował ją namiętnie, obejmując ją romantycznie. Spojrzał jej głęboko w te niebieskie oczy i szepnął „Kocham Cię”...
Zachichotałyśmy. Kama przychodzi na noc, leżymy na górze łóżka piętrowego, czytamy na głos opowiadania na moim latopie- to już taki nasz rytuał. Noc bez tego to jak... Bill. Fuuj.
- Super, te opko!- rzuciła Kama i ziewnęła.
Obie byłyśmy już zmęczone od tego czytania, choć była dopiero 22.00. Zawsze siedzimy gdzieś do 2.00 nad opowiadaniami. Ale tym razem...
- Nie chce mi się już czytać, a tobie?
- Nie... Może włączmy Vivę! Maybe poleci coś ciekawego...
- Heh, założę się, że czekasz na te całe Tokio Hotel.- zażartowałam.
Pod koniec dnia nic mnie nie ruszy. Nawet te downy z Tokio. Poszłyśmy więc do telewizyjnego i puściłam Vivę na full. Wolna chata- to jest to ^^. Sarah Connor. Eeee, nudy. Puściłam pudło jeszcze głośniej i zaciągłam Kamę do kuchni. Zrobiłam nam pyszne kanapeczki, które jadłyśmy z wilczym głodem. Mniam!
- Aaaa, super, że znowu weekend! Nie nawidzę budy...- westchnęłam.
- No...
- Co ty taka zamyślona?
- Zastanawiam się, co się tak uprzedziłaś do TH...
- CO?! Przecież ślepa nie jestem! Jakieś małolaty atakują rynek muzyczny i chcą osiągnąć sławę. Phi! Na dodatek wyglądają jak...
- Przecież trzeba poznać charakter człowieka! Nie osądzać go po wyglądzie!
- A czy ty znasz ich doskonale? Prywatnie? Nie! Więc mi tu nie gadaj, że...- urwałam.
A ona mnie w ogóle nie słuchała. Wzrok wbity w ścianę (czyżby była brudna?), kanapkę skubie palcami. W tle jakaś dziewczna śpiewa. Kama uderza stopą w rytm piosenki. Zwrotka łagodna, refren dudni w całym mieszkaniu.
- Znasz to?
Niepotrzebnie zadałam to pytanie. Dziewczyna nie reagowała na nic, wydawała się wsłuchana w muzykę. Westchnęłam i kończyłam jeść kanapki. Koniec piosenki.
- To było... piękne...- usłyszałam nagle.
Wreszcie oprzytomniała. Bosh, a już myślałam, że to coś poważnego.
- Co to za piosenka była?
- Durch den Monsun...
- Ej, mów trochę bardziej zrozumiale. Kto to śpiewa, skąd ją znasz?
- Wolałabyś się nie dowiedzieć.
Nagle zrobiło ‘klik’ w moim mózgu: To było Tokio Hotel! Kompletnie mnie zatkało. Ta piosenka mi się nawet spodobała, ale myślałam...że...to śpiewa dziewczyna... Umyłam talerz po sobie, rzuciłam „Dobranoc, umyj talerz, jak skończysz!” do Kamy, wyłączyłam pudło i poszłam do mojego pokoju. Położyłam się do łóżka, wzięłam do rąk „Popcorn” Kamili. Przyjrzałam się tym dziwacznym chłopakom. Nie, oni są nie do zniesienia! Co Kama w nich widzi? Odłożyłam „Popcorn”, zgasiłam światło i naciągnęłam kołdrę na siebie. Przed oczami miałam tego ohydnego Billa i jego brata bliźniaka. Nie, bo będą mi się koszmary śniły!! Próbowałam myśleć o czymś innym. Kartkówka z maty w wtorek. Nie!! Ciekawe, jak Bill sobie radzi z matą... Stop. Wróć. Gdzie pojadę na wakację? Po co myśleć o wakacjach, przecież to jeszcze daleko. Dręczyłam się różnymi myślami, głównie o TH, lecz potem zasnęłam.

III

Rano się obudziłam, Kamili nie było, tylko kartka w przedpokoju, a na niej nagryzmolone „Mama dzwoniła, kazała mi prędzej wrócić, ma dla mnie niby niespodziankę. Nie chciałam cię budzić. 3maj się. Papa.” 10.00. Mama pewnie jeszcze śpi. Zawsze wraca późno i śpi potem dłuuuugo, jak wraca od tego jej debilnego „kochanka”. Że jej tak nie głupio, w jej wieku... To znaczy, stara nie jest, ale... Po prostu nie pasuje jej mieć kogoś. To takie... Nie w jej stylu. A już sama nie wiem. Potraciłam się w tych zapiskach ;D. Ubrałam się, zjadłam śniadanie i dosiadłam komputer. Pograłam sobie chwikę w Simsy, a potem dostałam tą wiadomość:
KAMILA: Hejo Ania! Smile Smile <juhu> <juhu>
ANIA: Hej! Co taka radosna dziś? Razz
KAMILA: Nigdy nie zgadniesz!!!
ANIA: No, raczej nie. 0 wyobraźni Very Happy
KAMILA: No bo... Ja mam za tydzień urodziny i moja mama... zaraz wracam, sorry!
ANIA: NOOO?? CZEKAM NIECIERPLIWIE!!
KAMILA: Już jestem. No i moja mama dała mi już wcześniej, żebym „mogła wszystko zaplanować”, prezent, a jest to... 2 BILETY NA KONCERT TH W DNIU MOICH URODZIN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Powiedziała, że mam pojechać tam z koleżanką!
O, cieszę się dla niej. Ciekawe, z kim pojedzie, bo ja za Chiny ludowe tam nie pojadę!
KAMILA: I co ty na to? Razz
ANIA: Fajnie! Z kim idziesz?
KAMILA: Ze słoniem cyrkowym!! A co myślisz? Z TOBA!! A z kim niby?
O NIE, NIE, NIE!!! NIGDY!
ANIA: Ja i Tokio Hotel?! Co ty! Nigdy w życiu!
KAMILA: Chyba mi nie zrobisz przykrości w urodziny?! Razz
O NIE! Strzał w 10! Już mnie ma... Cholera, w jakim kraju ja to żyję? Boże, jeśli istniejesz, zastrzel mnie na miejscu!! Teraz jej nie mogę odmówić. A miałam taką nadzieję.
ANIA: No DOBRA. Robię to tylko dla ciebie. Ale nie każ mi się „dobrze bawić” na tym koncercie!!!!!!
KAMILA: I to jak! Będziesz piszczeć i krzyczeć, aż upadniesz! Zobaczysz, jeszcze ich polubisz!
ANIA: Nieeeee ;( Nigdy tych downów nie polubię!
KAMILA: A to nie wszystko! Mam bilety BACKSTAGE! W końcu moja matka ma w swojej pracy niezłe znajomości, taka agencja muzyczna to dopiero pic!! Pogadamy z TH!! Z TOMEM!! AAAAAJJJJJ.... :*
ANIA: (niedostępna)
KAMILA: ...Ania?

IV

Sobota i niedziela przebiegły bez większych wydarzeń. W poniedziałek, jak tylko weszłam do budy, usłyszałam znajomy głos:
- Ania!
Był to Maks, kolega z sąsiedniej klasy. Był wysokim brunetem o błękitnych oczach. Zawsze miał banana na twarzy. Czasem pokazywał też swoje bielutkie zęby. Jest spoko, ale często wkurzający...
- Hej, Maks! Co tam u ciebie?
- Aa, wporzo. Dziś mam lekcje do 12.40, a ty?
- Do 13.30.
- Och, zaje*iście! Zapraszam cię na pizzę po szkole.
Oj, jaki on słodki! Pizza! Kocham pizzę! Oczywiście, że pójdę.
- Jasne, super! O której gdzie?- zapytałam z maślanymi oczami.
Maks wyszczerzył się radośnie.
- O 14.00 w Pizza Hut. Będę na ciebie czekał, bejbe!
Puścił mi oczko i odszedł. Stałam na korytarzu i westchnęłam. Wporzo kumpel. Lubię go. Jaka teraz lekcja? Polski. Nie! Spacerowałam w kierunku Sali 14. Jak ja nie nawidzę Języka Polskiego!! Babka zawsze gada jakieś nudy. Wchodziłam powoli po schodach. Nagle coś we mnie wpadło i wywaliłam się na schody. Aua, mój kręgosłup! To coś- a raczej ten ktoś- na mnie leżał, a po chwili wstał.
- Wszystko ok?
Był to cienki, dziewczęcy głos. Dziewczyna stała nade mną i podała mi rękę. Wstałam i zaczęłam zbierać moje książki, które przy upadku się wysypały. Potem przyjrzałam się bliżej dziewczynie. Była niską blondynką, dość ładną, o zielonych oczach. Była- o dziwo- trochę podobna do mnie. Było widać po niej, że była nieco speszona i zamieszana.
- Och, przepraszam cię bardzo, że na ciebie wpadłam, ale spieszyłam się na lekcję. Chyba się spóźniłam.
- Spokojnie, jest dopiero 07:56!
- A lekcja nie jest o 07:50?
- Nie, zaczyna się o 08:00! Nowa tu jesteś?
- Taaaaaak, właśnie szukałam mojej klasy. Eeee... 2h. Wiesz może, gdzie tak klasa ma teraz lekcję?
-O, to dobrze trafiłaś. Przed tobą stoi prawdziwy członek klasy 2h.- roześmiałam się.
- Super! Jestem Rachel!
- Rachel? Brzmi tak... zagranicznie Smile Ania jestem.
- Tak, tak, bo ja też jestem zza granicy. Przyleciałam z Anglii.
- O, wow! Witaj w klubie! Też byłam kiedyś nowa i z innego kraju- tyle że z Niemiec. Chodź, musimy wejść do klasy, teraz to już naprawdę jesteśmy spóźnione.
Stałyśmy przed 14. Otwarłam drzwi i weszłam, a Rachel dreptała zawstydzona za mną. Nauczycielka stała na środku pomieszczenia i patrzyła na nas groźnym wzrokiem. Młodzież przeniosła wzrok ode mnie na Rachel, która zrobiła się cała buraczkowata.
- Ania! Spóźnienie! Co się tak późno przychodzi, hę?
Z tym „hę” to ja ci zaraz w łeb strzele, kobieto!! Jezu, 5 sekund za późno, a ta już aferę robi. Matko!!
- Przepraszam panią, ale musiałam koleżance pomóc znaleźć klasę...
- Siadaj na miejsce i nie gadaj!! Jakiej koleżance?
Usiadłam na moim miejscu, milcząc, a Rachel stała speszona na środku klasy. Widziałam, że aż drży ze strachu. Znam to uczucie doskonale. Sama tak stałam 2 lata temu na środku. Było strasznie.
- Kto ty?- Nauczycielka przeniosła wzrok na Rachel i przyjrzała jej się z zaciekawieniem.
- Eeee...Rachel...Rachel Stone. Jestem nową uczennicą.
- Z Anglii!- dorzuciłam.
- Ania, nie gadaj!!! Rachel? A tak, wychowawca mówił mi, że przyjdziesz. Usiądź tam, na tym wolnym miejscu obok Ani.
Widziałam, jak Rachel ulżyło. Uśmiechnęła się do klasy, podziękowała pani i dosiadła się do mnie. Dziesiątki spojrzeń chłopaków w naszą stronę. Ufff.
- No i teraz zajmiemy się lekcją...- zaczęła baba.
I tak rozpoczyna się kolejny nudny dzień szkolny...

V

Polski, mata. Geografia, historia. Muzyka. Wf.. Juhu! Nareszcie do domu!! A nie, jeszcze ta pseudorandka z Maksem. A nawet nie ma szans, pójść do domu i się trochę przygotować- umyć, przebrać, umalować, itp. Kurde, no. Poszłam więc w stronę Pizzy Hut. Po drodzę weszłam jeszcze do Empiku, żeby kupić jakiś prezent urodzinowy dla Kamili. Może płytę Tokio Hotel? Podeszłam do stoiska z płytami. „T”. Tokio Hotel. Oo, jest. Uff, za drogie jak na prezent. Nie, nie, muszę coś innego wymyśleć. Podreptałam do stoiska z różnymi pierdółkami. Naszyjniki, pierścionki, mapki z „Witch”, zeszyty, temperówki, ołówki, mazaki i takie różne. Hmm. Nic ciekawego. OOOOO. Mam. IDEALNY PREZENT. Zadowolona poszłam do kasy i zapłaciłam. Wyszłam z Emipka i spojrzałam na zegarek. O kur*a, już 13.49. Teraz ruchy. Szybkim krokiem doszłam w końcu do pizzerii. Maksa ani widu ani słychu. Looknęłam do środka. Jakaś baba z psem (Pies w Pizzy Hut??), którego karmiła pizzą salami. Biedny piesio. Zgrubnie jak cholera, i jeszcze ten cholesterol!! Pokiwałam głową. Co też ludzie nie wymyślą!! Gruby facet z wąsem, żre wielką chilli. Fe, nie lubię ostrych pizz. Z obrzydzeniem obserwowałam faceta, jak je pizze i jak mu spada na garniturek. Ha,ha. Dobrze mu tak. Brrrrr, zimno tu na dworze. Gdzie ten cholery Maks? Spojrzałam znowu na zegarek. 14.15. Spokojnie, Ania, spokojnie. Rozejrzałam się zniecierpliwiona wokół. Na ławce siedziała para młodych ludzi, koło 20. Facet gadał coś do tej dziewczyny, a ta się rozpromieniła. On ją przytula, ona kwiczy. Jezus! Dalej jakiś pijak leży na rynku i śpiewa na cały głos „Bóg się rodzi”. Wokół niego paru ludzi się ustawiło i z zaciekawieniem obserwują tego idiotę. Zerknęłam znowu w stronę młodej pary. On właśnie na nią spojrzał i zaczął ją całować. Obślinia ją jak pies. Ohyda!
- Bóóóóg się roooooodzi, Moc truchleeeeejeeeeeeee a ja leżę i pieeeerdzieeeeeeelęęęęę....
O jezu, ten facet jest nachlany na maksa. To nawet mój tata się nigdy tak nie nachlał. A był nawet w psychiatryku z powodu alkoholizmu, więc ten pijak powinien być zaszczycony. Bije rekordy pijactwa. Woow. Byłam blisko rozpaczy. 14.26!! A tego palanta nadal nie ma!! Jedna drobna łza poleciała mi po policzku. Zetarłam ją. Nie, nie będę się rozklejać z powodu jakiegoś downa.
- ...ogień krzeeeeeepnie, blask ciemnieeeeeeje, a Kaczyński nam kur*iejeeeeeeeeeeeee......
Para odeszła. Ławka pusta. Ludzie przenoszą pijaka na tą ławkę. A ten nadal śpiewa. Kretyn. Zaczęłam się wściekać, co Maks se nie myśli? Że tak po prostu mnie odstawi i potem wszystko będzie po staremu? Jak tak sądzi, to jest w błędzie. Nie jestem laską, która WSZYSTKO przebacza. Tym bardziej, że jestem głodna, zimno mi, pić mi się chcę i w ogóle. A mogłabym być w ciepluuuutkim domciu i się wygrzewać przy kaloryferku.
W końcu moja cierpliwość się skończyła, minęłam pijaka, który nadal wykrzykiwał „Wzgaaaaardzooonyyyy okryyyytyyy chwaaaaałąąąą, a to przecież taki złooooooom....”, jego towarzyszy, pożegnałam w myślach kobietę i tego nieszczęsnego psa, grubasa i odeszłam powoli do domu. Po moim policzku spłynęła ostatnia łza. Nie łza żalu, łza... nienawiści.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aniusia dnia Czw 18:07, 20 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
Nie 17:58, 09 Kwi 2006 Zobacz profil autora
alexa xD
Super Admin



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z innej bajki

Post
hmmmm spoko XD Czekam na następną część xd pozdro Wink


Post został pochwalony 0 razy
Pon 22:08, 10 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Aniusia
Początkujacy



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: i am, where i am :)

Post
Nie chce Wam się czytać, co?? Twisted Evil O wy gady
Niu...

VI

2 dni do koncertu... Jest w czwartek. Kamila już od paru dni nerwowo pakowała różne dziwactwa na to wydarzenie. Tu płyta TH (dobrze, że jej nie kupiłam), tu plakat, tu kolejny plakat, ale ręcznie zrobiony z napisem „Tom, kocham Cię!!” (po polsku, oj, oj, Kama, przecież Tom nie zna polskiego, idiotko! Very Happy), tu ponakupywała słodycze, picie. A ja nic. Siedziałam spokojnie przed kompem, mamląc paluszki słone i byłam w złym nastroju. W końcu mam jechać na koncert TH, to mam prawo być niezadowolona. A w ogóle byłam zła na Maksa i cały czas klnęłam na niego pod nosem. Od czasu, kiedy mi wysłał SMS-a o treści „Kochana, nie mogłem przyjść, bo zapomniałem, że mam trening. Przepraszam najmocniej. Buziaki, Maks”. Taaaa, akurat trening. Po prostu mnie wrobił i tyle. Drań jeden. To mógł przecież wtedy napisać że idzie na trening i nie mam czekać. Ale nie, musiałam stać tam jak jakaś debilka pod Pizzą Hut i wysłuchiwać śpiewy o Kaczyńskim. Nie no...
W środę miałam iść do Kamili na noc, miałyśmy się przygotować, a na następny dzień rano wyjechać do Wrocławia. Uf, to daleko. Cholernie. Rybnik- Wrocław, kawał drogi. Przeżyje się. W końcu nastał ten dzień. Czwartek... Pechowy dzień. Wstałam lewą nogą, żeby wszystko pogorszyć, złożyłam Kamili życzenia i dałam jej prezent. Taki cholerny breloczek z uśmiechającym się Tomem. Kama była tak wniebowzięta, że myślałam, że mi się na szyję rzuci. Na szczęście tego nie zrobiła. Patrzyłam się na tego idiotę na breloczku i uśmiechnęłam się chytrze. Ja mu już pokażę! Wyjechałyśmy pociągiem o 08.00. Byłam w strasznie złym humorze. Ale za to ładnie ubrana. Tym kretynom gały wylecą na mój widok. Skromna jestem ^^. Ale naprawdę wyglądałam jak nigdy dotąd. Bombowa fryzura i lekki, ale kuszący makijaż. Nie, żebym się jakoś specjalnie dla tych obleśniaków upindrzała, nie, po prostu, jak oni mnie już muszą widzieć, to przynajmniej jak najładniejszą Smile. W końcu nie będę się do nich upadabniała, robiąc z siebie ofermę Razz. Kamila też wyglądała nadzwyczajnie. Tom ją będzie ubóstwiał. Założę się. Do Wrocławia dojechałyśmy o 14.00. Wysiadłyśmy z pociągu, wyszłyśmy z dworca i zdumiałyśmy się.
- Woow! Ekstra! To się nazywa bombowe miasto!
Widok był wspaniały. Przed nami wielgachne budynki, wszędzie różnokolorowe, świecące się napisy. Szkoda, że nie przyjechałyśmy tu na zakupy- byłoby to przynajmniej pożyteczniejsze zajęcie niż ten koncert... Apropo koncert- miał się zacząć o 18.00, o 17.00 zaczną wpuszczać, a po koncercie ta bezsensowna gadka z debilami, a potem z powrotem do cieplutkiego domku i pod pierzynę spać! Aj. Głupia jestem Very Happy.
- I co teraz?- spytałam się Kamili.
Ta wzruszyła ramionami.
- A skąd ja mam wiedzieć!- fuknęła.
- Przecież to ty organizowałaś tą wycieczkę do Wrocławia! TY miałaś pomyśleć, jak dotrzemy na koncert, jak wrócimy itp. KAMA!
- Wiem, wiem, ale byłam tak podekscytowana, że...- urwała-...zapomniałam...- dodała cicho.
- No to po prostu super!
Kopnęłam kamyk leżący na drodze i spojrzałam na przyjaciółkę. Ta stała z opuszczoną głową i wzdychała.
- No dobra, dobra. Sorry. Jakoś będzie. Chodź, spytamy się kogoś o drogę.

VII

W lewo, prosto, w prawo, przejść pod tunelem, w lewo, w prawo. Aaa! Już się potraciłam. Ten facet nam to tak szybko i niewyraźnie tłumaczył, że Einstein by nie zapamiętał... Wyruszyłyśmy w drogę i zaczęłyśmy błądzić. Gdzie ta cholerna hala?
- Kama...
- Co?
- Czy my idziemy dobrze?
- Tak, na 100%. Przecież tak nam ten facet tłumaczył...
- Ale nie widzę tej hali.
- No fakt, nie masz okularów na sobie, to jesteś ślepa.
Ja ją kiedyś zarąbię!! Ja jej przywalę! Lekarz i matka każą mi nosić okulary, nie na stałe, ale przy spacerach, oglądaniu telewizji, spisywaniu z tablicy. Ale ja ich nie noszę nigdy, bo mi się nie chcę, no i teraz Kama mi to wypomina. Arr...
- Ty, zamknij mordę, i lepiej wytłumacz mi, czemu tej hali nie ma!
- Może jej nawet jeszcze nie wybudowali...
- Ha,ha, ale ty dziś dowcipna... Ej, ja pytam się poważnie.
- No nie wiem, kurde, spytaj się zaś kogoś.
- Czemu ja??
- Bo jesteś Lwem.
Mój znak zodiaku, jak coś Smile
- Co to zaś ma z TYM wspólnego?
Stanęłam i gapiłam się na Kamilę jak na idiotkę. Ta się roześmiała i walnęła:
- Nic, ale jesteś bardziej rozmowna.
- I kto to mówi? Kto w ostatnim miesiącu wygadał 257 zeta i 89 grosze na komórcę? Święta Hildegarda?
- No, hehe. Nie no, dobra, spytam się, jak się tak bronisz... Co się tak boisz?
- Jezu, musimy dyskutować?? Po prostu: przedtem ja się pytałam, teraz ty. Proste i logiczne. Widać, że masz za mały mózg, żeby na to wpaść.
Kamila popatrzyła się na mnie złowrogo i spytała się w końcu jakąś starą babę. Źle skręciłyśmy. Hala jest w całkiem innym miejscu. Kur*a!
- Wow, ale obiekt wybrałaś. Starsza nie mogła być.
- Ej Ania!! Jak się zamiast pytać o drogę, podrywa młodych chłopaków, to potem jest się w takiej sytuacji jak my i się błądzi.
Wybuchłam śmiechem i spojrzałam na Kamę.
- Idiotka z ciebie...
- Może i idiotka, ale za to JA potrafię pytać o drogę. Patrz, to ta hala!
Westchnęłam. Przed nami stał wielki budynek. Napis „Wrocławski Dom Kultury”. To chyba tu.
- Eeeee, nie za małe to jak na halę koncertową?
- Co ty, to jest TA hala.
Weszłyśmy do środka. Przy recepcji stała młoda kobieta. Była typową laleczką. Farbowane blond włosy, tipsy, pomalowane na czerwono, bluzka z napisem „Take me for a nigth”. Takie coś nie powinno pracować w Domu Kultury. W tym przypadku nie ma mowy o kulturze...
- Co tak stoicie? Co chcecie?- burknęła Barbie.
Rozejrzałyśmy się wokół. Tak, to zdecydowanie za małe. No cóż... Pytanie nie szkodzi.
- Czy tu jest koncert Tokio Hotel?
Babka spojrzała na nas, jakbyśmy przyszły do drogerii i prosiły o świeże bułeczki. Wychyliła się zza budki recepcyjnej i syknęła:
- Powaliło? W Domu Kultury? Tokio Hotel? Ha, dobre sobie!
- Proszę panią, to może wie pani, gdzie się ten koncert odbywa...
- A czy ja wyglądam na świętą?
Nie, zdecydowanie nie....
- Nie, jak prostytu.....
Kama przyłożyła mi dłoń na ustach, że nie mogłam dokończyć. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Ania, opanuj się! Możemy mieć kłopoty.- szepnęła.
- Wyluzuj. Ta baba wygląda na taką, co nawet nie wie, jak się telefon obsługuje.- odparłam.
- A teraz won stąd! To nie miejsce dla rozkapryszonych bachorów!
- Aaaa, a dla kogo? Czyżbyśmy się znalazły w burdelu dla ubogich?- fuknęłam do babsztyla.
Widziałam, że Barbie odebrała to gorzej, niż sądziłam. Wściekłym wzrokiem przyjrzała mi się z góry na dół. Chciała coś odpowiedzieć, ale Kama jej przerwała:
- To my już lecimy. My nie jesteśmy napalone na takie jak pani...
Baba nadymała te upudrowane policzki i czerwona ze złości krzyknęła:
- WYYYYYNOOOCHA STĄD!!!
Szybkim krokiem opuściłyśmy ten budynek. Gdy znalazłyśmy się już na dworze, roześmiałyśmy się na dobre.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 18:07, 20 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum °Tokio Hotel° Strona Główna » Śmietnik Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin