Forum °Tokio Hotel° Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Tokio Hotel i Us5 ;) <4 new, new :)>

 
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum °Tokio Hotel° Strona Główna » Śmietnik Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Tokio Hotel i Us5 ;) <4 new, new :)>
Autor Wiadomość
Aniusia
Początkujacy



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: i am, where i am :)

Post Tokio Hotel i Us5 ;) <4 new, new :)>
I


Pewnego, zwyczajnego, jak zwykle ponurego i szarego dnia, w małym miasteczku w USA...
- Hello?
- Hey, stary baranie! Mam dla Ciebie niezwykłą ofertę. Nie możesz jej odrzucić.
Znudzony mężczyzna, siedzący w wielkim, niewygodnym, czarnym fotelu, dotąd gryząc końcówkę już silnie zużytego ołówka, w tamtej chwili z zaciekawieniem przycisnął słuchawkę mocniej do ucha. Czarne, kręcone kosmyki włosów, opadające na jego zmarszczone czoło, zwijał wokół palca.
Z nieco wzniosłym tonem odparł:
- Yes, zamieniam się w słuch.
- No to tak...- zaczął głęboki bas w aparacie.- Znasz moich podopiecznych, co nie?
- Oh yes, i to jak...
- To zapewne też wiesz o tych wielkich, jak by to określić, sporach między fanami naszych zespołów...
- Niezbyt rozumiem...- przerwał mu Amerykanin.- Spory? Ja tam nic nie wiem o żadnych battles między nimi! Wy macie wielbicieli, i my, i jest great.
- Nie, nie.- zniecierpliwił się głos za linią.- Są. Fani Twojego US5 ciągle krytykują Tokio Hotel...
- Po pierwsze.- przerwał brunet ponownie.- Czemu właśnie my fans? Wyluzuj trochę, ok? Kibice twego zespołu jakoś też niezbyt nas lubią... A second. Krytyka nikomu jeszcze nie zaszkodziła...
- Ach, widzę, że się nie dogadamy.- warknął mężczyzna z słuchawki, widocznie już tracąc cierpliwość.- Dobra, krótko i zwięźle, chciałem Ci zaproponować wspólne spotkanie naszych...- tu na urwał na długą chwilę.
- Are you there?- krzyknął facet, wiercąc się w swoim fotelu.- Hello.....
- Tak, tak, jestem. Przepraszam, Bill miał małą... prośbę do mnie... Lakier mu się wykończył, rozumiesz, sytuacja awaryjna.
- Ha, ha!!- zaśmiał się brunet wesoło.- Widzę że Twoi się nic a nic nie zmienili od tego czasu!
- No tak... Ale do rzeczy. Wspólne spotkanie naszych zespołów, wiesz, tam takie, wywiady, parę artykulików do gazet, zdjątka z uśmieszkami i takie różne pierdoły. Aby trochę rozluźnić wrogą atmosferę między fanami US5 i TH. Co Ty na to?
- GREAT!!- wrzasnął Amerykanin z wielkim zadowoleniem do aparatu.- Jesteś wspaniały!! A na jak długo mamy ich razem ten teges?
- No ja bym powiedział, żeby pobyli ze sobą z tydzień, dwa, w końcu jest masa roboty. Ale taki mały „odpoczynek” im nie zaszkodzi. A być może się też nasi chłopacy polubią... No i my się znów zobaczymy... Tylko nie wyskocz mi z żadną podejrzaną akcją, słuchaj, nie chcę, żeby w gazetach było, że Bill i spółka to homoseksualiści. Może Twoi tacy są, ale moi nie. Dlatego nie życzę sobie żadnych pokręconych pomysłów, żeby było jasne.
- Jak słońce. Tak, tak, nie martw się, chociaż...- brunet zmarszczył czoło jeszcze mocniej.- ... wiedz, że moi mają nieco... trudne? charaktery...
- Och, rozumiem. Spokojnie. W takim układzie, gdzie się to całe odbędzie?
- Jak chcesz, albo u nas, albo u was...
- U nas.
- Perfect. Kiedy?
- Przyjedźcie do Magdeburga za tydzień. Szczegóły jeszcze omówimy, zadzwonię do Ciebie jeszcze. Teraz mam mało czasu, więc... żegnaj. Cieszę się, że się zgodziłeś.
- See you.
Brunet odłożył słuchawkę, po czym z krzykiem radości wstał energicznie z fotela. Rzucił się w kierunku drzwi, do których właśnie wchodził dość niski blondynek o bardzo delikatnych, wręcz kobiecych rysach twarzy. Potrącił go, wszakże lekko, jednak słabość chłopaka spowodowała, iż ten upadł boleśnie na ziemię. Na dodatek, sekundę później, nadepnął go wpadający do pomieszczenia dredziarz, który miał swoje wielkie, owłosione stopy wepchnięte w małe, różowe buty na wysokim obcasie. Wbił szpilkę głęboko w dłoń chłopaka, a ten aż poczerwieniał po twarzy. Blondyn leżący na ziemi jęknął z bólu i skulił się wpół.
- Oh, jestem Richie, oh, Lalaine, oh, oh, chodź do mnie, kocham cię złotko, oh, oh.- udawał wytatuażowany dredowłosy, drażniąc chłopaka, który zaliczył glebę, po czym podał mu jednak rękę.- Stary, uważaj trochę.
- Dzięki...- wyszeptał zawstydzony blondyn.
- Chłopaki, słuchajcie!!- krzyknął uradowany brunet, przypinając sobie do piersi wyciągniętą z kieszeni plakietkę z napisem „Manager US5”.- Mam dla was wspaniałą nowinę...
- Wal smiało!- zaciekawił się dredziarz.
- Spotkacie się z chłopakami z Tokio Hotel...- powiedział brunet powoli, akcentując każdą wypowiedzianą sylabę.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, a już po chwili obaj chłopacy wrzasnęli głośno, wykrzykując do managera różnego typu groźby i okazując niezadowolenie. Blondynek próbował ukryć łzy, płynące z jego błękitnych tęczówek, jednak nie wytrzymał tego napięcia i rozpłakał się na dobre.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aniusia dnia Nie 17:00, 23 Kwi 2006, w całości zmieniany 3 razy
Nie 17:47, 09 Kwi 2006 Zobacz profil autora
alexa xD
Super Admin



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z innej bajki

Post Re: Tokio Hotel i Us5 ;)
Aniusia napisał:

- Oh, jestem Richie, oh, Lalaine, oh, oh, chodź do mnie, kocham cię złotko, oh, oh.- udawał wytatuażowany dredowłosy, drażniąc chłopaka, który zaliczył glebę, po czym podał mu jednak rękę.
-


hehe to jest nie zle ogolem spooooko Wink


Post został pochwalony 0 razy
Nie 18:07, 09 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Zakręcona Kaulitzowa
Super Admin



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z serca Toma ;]

Post
muahahaha XD Świetne ! Teraz tylko czekam na next parta żeby się trochę pośmiać Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Pon 21:45, 10 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Aniusia
Początkujacy



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: i am, where i am :)

Post
II



Piasek wbijał się młodym mężczyznom w blade plecy. Był tak gorący, że nie potrafili na nim usiedzieć dłużej niż 10 minut, po czym, za każdym razem, zrywali się gwałtownie z miejsca i z piskiem i krzykiem wbiegali do ochładzającego morza.
Turkusowe fale szumiały łagodnie w tle. Słońce piekło w twarz, a wszędzie wokół biegały uradowane dzieciaki i budowały zamki piaskowe, goniły się, kąpały w wodzie lub grały w siatkówkę dmuchanymi piłkami plażowymi. Matki tych bachorów, opalające się na leżakach, co chwilę musiały wstawać z miejsca i upominać je o różne drobnostki. Ojcowie wtedy tylko z spokojnymi minami łagodzili żony czułymi słowami, mówiąc, że to w końcu wakacje i mają się odprężyć.
Cała piątka leżała na plaży, obserwując te zjawiska, ciesząc się ostatnimi chwilami pobytu w tym jakże pięknym miejscu. Jednak z drugiej strony wewnątrz rozpalała się w nich ogromna złość do managera, który wymusił na nich pobyt w Niemczech, na dodatek z Tokio Hotel- zespołem, którego nie nawidzili z całego serca. Zadowoleni z tego nie byli, wręcz przeciwnie. Przebywali nad morzem między innymi po to, aby w spokoju obmyśleć plan buntu przeciwko planom, a raczej decyzji „mistrza”.
- Tak nie może być. Trzeba coś wymyśleć.- powiedział wysoki szatyn, siedzący po turecku i nerwowo uderzając palcami o kolana.- Kurczę, ale se wymyślił.
- Mówcie ile chcecie, ale i tak nam się pewnie nie uda, jak zwykle.- odparł leżący obok niego na brzuchu blondynek, z nutką smutku w głosie.
- Te, barbie, nie bądź taka przemądrzała.- droczył się z nim dredziarz, który był zajęty wypatrywaniem na plaży nagich dziewczyn, których jednak za Chiny nie potrafił dostrzec.- Nie udawaj mądrą, przecież wiemy, że nią nie jesteś.
- Ile razy mówiłem...- mruknął niezadowolony blondyn, patrząc na niego złowrogim wzrokiem.- ...że nie masz do mnie mówić rodzajem żeńskim?
- Nie kłóćcie się, lepiej coś wykombinujmy.- wtrącił się drugi blondyn, niesamowicie podobny do swego kolegi, jednak mający odrobinę więcej „męskości”.- To ważna sprawa. W końcu nie damy się upokorzyć przez jakichś... niedojrzałych idiotów.
- Masz na myśli Richiego?- przedrzeźniał dredowłosy małego nadal.
- Przestań wreszcie!! Zawsze się na mnie wyżywasz!- wyjąkał ten rozpaczliwie.
„Nie denerwuj się, debilu, wszystko jest w porządku. Oddychaj spokojnie. W końcu terapeuta mówił- nie bierz sobie wszystkiego tak do serca. Przecież mi mówił, kurde, no, że mam się opanować. OPANUJ SIE!!!”- Blondyn toczył w sobie istną walkę z własnymi myślami. Gdy już jednak nie wytrzymał, krzyknął:
- Kiedy ja nie potrafię!!
Zerwał się z miejsca, obrzucił kolegów niemiłym spojrzeniem, po czym po prostu uciekł. Chłopacy pośmiali się chwilkę, a ich śmiech przerwało nagłe powstanie mężczyzny o ciemnych warkoczykach i brązowej czapce z daszkiem. Uformował dłońmi rurkę przed ustami i, wzmacniając w ten sposób głos, zawołał najgłośniej, jak potrafił:
- Richieeeeeeee!!!!!!!
Ten jednak, obrażony, nie zareagował i wdrapywał się po kamiennych schodach i od czasu do czasu odwracał się i patrzył na zebranych ze złością. Chłopak z czapką po raz kolejny zawołał go, jednak bez skutku.
- Mikel, daj spokój. To co robimy w sprawie Burdelu?- spytał się szatyn.
- Burdelu??- ożywił się nagle dredowaty.
- Izzy, chodzi mi o Tokio Hotel.
- Ach, no tak....
- To co? Protestujemy?
- No oczywiście!!- krzyknął blondyn, bawiąc się swoim wisiorkiem, predstawiającym ząb rekina.
- A jak to zrobimy??
- Jay, od myślenia to ja nie jestem. Kto z zebranych tu potrafi myśleć?
Cisza. Wszyscy milczeli. Jednak po chwili odezwał się brunet.
- ...Richie? Tylko o różowych pluszakach, ale może nam to coś pomo...
- Oj ty, ciele!!- przerwał mu Michael.- Ja bym był za tym, żeby managerowi wprost w twarz rzucić, że jesteśmy przeciw temu, i już. Załatwione.
- A tam.- dorzucił Izzy.- Idiotyczne. A nie lepiej... Gdybym go uwiódł? Taki mały, szybki numerek, i już nam spełni wszystkie zachcianki...?

***
Tymczasem, w nieco porządniejszym towarzystwie, cały ocean dalej...

- Bill, podaj mi proszę ser. Dzięki.
Młody dredowłosy siedział przy dużym, okrągłym stoliku wraz z trzema kolegami i spożywał poranne śniadanie. Był na pół przytomny, a w połowie jeszcze pogrążony dzikimi snami. Najchętniej wtuliłby się jeszcze na chwilkę w swoją mięciutką, pachniącą pościel i dokończyłby swe marzenia. Jednak sława mu na to nie pozwalała. Mimo, iż miał wakacje, musiał wstawać codziennie o 7.00 rano i być na nogach cały dzień, średnio do północy albo jeszcze dłużej. Niewyspanie dawało mu się powoli w znaki. Mruczał dziwne rzeczy, chodził z przymrużonymi oczami i bez przerwy ziewał. Tak samo jego brat oraz reszta zespołu.
Jedli w spokoju i rozmawiali o wielkiej nowinie, o której się dowiedzieli dzień wcześniej. Byli nieco niezadowoleni decyzją managera o pobyt z niejakimi chłopakami z Us5, jednak nie uważali to za kompletny koniec świata.
- No to co, przygotujemy się jakoś na ich przyjazd?- mruknął umięśniony chłopak o krótkich, blond „loczkach”.
- A po co. Przyjadą, załatwią to, co mają, odjadą i będzie ok.- odparł na to jego sąsiad stołowy, brunet o włosach do ramion, zwany przedtem Billem.- To ONI przyjeżdżają, a nie my do nich. Po prostu odczekajmy ten tydzień, przyjadą, przywitamy ich i coś tam z nimi uzgodnimy.
- Właśnie, co będziemy z nimi robić?
- Kaczki w stawie liczyć.- odezwał się dredowłosy blondyn.
- Taaaak, i do tego będziemy tańczyć taniec kaczuczek...- roześmiał się siedzący obok niego szatyn.- O, tak.
Wstał i zaczął wykonywać jakieś ruchy, na które w stołówce rozległy się z wszystkich stron chichoty. W końcu dołączył do niego dredziarz oraz blondyn. Zaczęli tańczyć, przy tym śmiejąc się na cały głos. Na miejscu pozostał jedynie brunet.
- Bill, dołącz do nas!!- krzyknął rozbawiony lokowaty.
- Ja jestem poważny.
- Od kiedy??- wyrwało się dredowatemu z ust.- Ach, przestańmy może już.
Chłopacy usiedli z powrotem na miejsca, a Bill nachylił się do nich i syknął do nich z lekkim zirytowaniem:
- Chcecie w gazetach mieć artykuł o tym, jak tańczycie kaczuszki? Jak nie, to utrzymcie wasze cztery litery przynajmniej na parę sekund na krzesłach.
- Bracie, co cię ugryzło?- spytał dredziarz troskliwie.- Żel od managera się nie trzymie?
- Nie... A co, mam rozwaloną fryzurę?- zamieszał się nagle brunet.
- Co ty, to miał być żart, braciszku. A teraz nam powiedz, co się stało. Zacząłeś miesiączkować?
Pijący w tej chwili mocną kawę szatyn zachłysnął się owym napojem. Kaszlał parę dobrych sekund, po czym wybuchł istnym „końskim” śmiechem. Wszyscy zebrani w stołówce patrzyli się w jego kierunku i zaczęli między sobą uparcie szeptać. Gdy chłopak się uspokoił, brunet westchnął głęboko i zaczął:
- Po prostu się trochę martwię tym przyjazdem tych asfaltów. Co nasi fani na to powiedzą? Jak zareagują?
- Oj, Bill, ty myślisz tylko o fanach.- odparł na to loczkowaty.- A tak w ogóle, „asfalty”??
- Przeczytałem na jakiejś stronce w necie.- wyszczerzył się.- Ciekawe, jacy oni są...
- Dowiecie się to za dokładnie dwa dni, chłopcy.- usłyszeli nagle za ich plecami.
Odwrócili się gwałtownie i ujrzeli tam swojego managera, wysokiego rudzielca. Był młody i przystojny, jednak charakter miał ponury i gburowaty. Zarządzał zespołem od niedawna, od odejścia starego managera, Martina. Trudno było mu się oswoić ze swoim obowiązkiem, lecz dzień po dniu szło mu to coraz lepiej.
- Przyjadą pojutrze. Zmieniły się terminy. Będą nad ranem.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 18:26, 13 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Hexe
Super Admin



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: personal pyre oblivion

Post
Czytam to na THPOLAND ;D . Dobrze, że zamieściłaś opowiadanie na tym forum, jest się z czego pośmiać, poturlać po podłodze, spaść z fotela itp ; )


Post został pochwalony 0 razy
Czw 19:33, 13 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Zakręcona Kaulitzowa
Super Admin



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z serca Toma ;]

Post
Ahhh bossko Very Happy
Aniuska twoje opko powala mnie na kolana Wink


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:49, 14 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Aniusia
Początkujacy



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: i am, where i am :)

Post
Nananana... Nowy parcik dla Was Wink

III



W pokojach hotelowych młodych mężczyzn panowało prawdziwe zamieszanie. Cała piątka z zdenerwowaniem próbowała spakować do wielkich walizek swoje miliony rzeczy, jednak co chwilę nie potrafili czegoś znaleźć. W końcu szatyn Jay nie wytrzymał tego napięcia i stanął w miejscu, oznajmując:
- Chłopaki, tylko jeszcze godzina do wyjazdu... Musimy się, do jasnej cholery, pospieszyć.
- Gdzie są moje ulubione stringi!! Widział ktoś moje kochane stringunie?? Te takie fioletowe z brokatowym napisem „Love”??- zapytał zrozpaczony Richie.
- Te damskie? Widziałem je ostatnio za biurkiem Mikela...- odparł Izzy.
- Tak, damskie. Co mogę na to poradzić, że mi się tak bardzo spodobały... A takich męskich nie było...- westchnął blondynek.- Dzięki za informację.
Podszedł to biurka, kucnął i zaczął tam szukać majtki.
- Jay, przesuń twój gruby tyłek.- warknął zdenerwowany Mikel, który wszedł właśnie do pokoju.
- Mam!!- krzyknął uradowany Richie, wyciągając zza biurka brudne, fioletowo-różowe stringi.
- Jakby ktoś się o tym dowiedział...- przewrócił oczami Jay.- Nie potrafisz się normalnie zachowywać, tak jak każdy z nas pozostałych?
- Czy ty chcesz przez to powiedzieć, że jestem nienormalny??- wściekł się blondyn.- Proszę bardzo, jestem nienormalny. A w ogóle muszę je nosić, żeby dbać o honor mojej rodziny!!
- Stringini...- zaśmiał się Izzy.
Przez kolejne dziesięć minut pakowali walizki w milczeniu, raz po raz warcząc trochę z zdenerwowania. Pierwszy skończył drugi blondyn, Chris, który z uśmieszkiem na twarzy rzucił się na jedno z łóżek. Na to Richie wytrzeszczył oczy i głośno wrzasnął:
- Idioto, nie kładź się tam!!!!
Wystraszony Chris wstał czym prędzej z łóżka, jakby ono było parzącym piecem i zwrócił się do chłopaka:
- Czemu?
- Przygniotłeś Pana Misia.- powiedział blondynek z łzami w oczach.- To pamiątka z dzieciństwa. Właśnie, muszę go jeszcze spakować...
- Chyba cię porąbało!!- krzyknął Izzy.- Nie będziesz nam takich akcji przedszkolnych robił!! Ani się nie waż go ze sobą wziąć!
- A bo co?- odparł Richie.
Obaj rzucili się w kierunku łóżka i zaczęli się szarpać, bić się i kopać. W końcu jednak Izzy zdobył maskotkę i uniósł ją tryjumfując do góry, aby Richie nie mógł jej dosiągnąć. Odskoczył z miejsca i podreptał w kierunku okna. Chwycił misia za łapę i otwarł okno. Po chwili Pan Miś dyndał sobie spokojnie na wolności. Tylko mały ruch i mógłby się znaleźć około dwadzieścia metrów niżej, na idealnie ostrzyżonym trawniku. Richie widząc to, podszedł zrozpaczony do kolegi i poklepał go po plecach.
- No proszę, oddaj mi go. Nie rób mu tego.
Dredowłosy na to tylko prychnął i wychylił się bardziej z okna. Blondynek zaczął jęczeć i wymachiwać bezradnie rękoma. Nagle w pokoju rozległ się głośny huk- drzwi zatrzasnęły się na skutek przeciągu- i wystraszony Izzy opuścił maskotkę. Ta zachowała się zgodnie z prawem grawitacji i wesoło upadła na ziemię. Richie krzyknął wniebogłosy i uderzył dredziarza lekko (nie potrafił mocniej) w plecy. Rzucił stringi, które nadal trzymał w prawej dłoni, gdzieś niedbale w kąt i wybiegł z pomieszczenia. Dredowłosy uśmiał się serdecznie i zaczął nucić pod nosem piosenkę Come back to me baby. Wtedy dostrzegł na dworze biegnącego do misia blondynka. Po chwili jednak skierował wzrok do pomieszczenia, gdyż do pokoju wszedł manager.
- Hey boys!! Gotowi? Bierzcie wasze graty i jedziemy!! No, Chris, Mikel, Jay, Izzy… Momencik, a gdzie Richie?
- No właśnie…- szepnął Izzy.- Eeee… Tam…- wskazał palcem na dwór.
Brunet podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Widok ukazał mu blondyna, wzruszająco tulącego do piersi brązową maskotkę, szepcząc mu do ucha jakieś słowa na uspokojenie. Manager pokręcił na to głową i się znów odwrócił.
- Jazda, na dół!! Go, go, go!
Młodzi mężczyźni wzięli do ręki swoje walizki i targając je za sobą, wychodzili po kolei z pomieszczenia. Manager zamknął zamek otwartej torby Richiego, zarzucił sobie ją za ramię i wyszedł jako ostatni, zamykając pusty pokój na klucz. Powoli zeszli ze schodów, a na dole brunet oddał klucze recepjonistce. Uśmiechnął się do niej po raz ostatni i pożegnał się z hotelem raz na zawsze.

***
Bill leżał na łóżku, gapiąc się pustym wzrokiem w sufit. Było południe, i reszta zespołu była na sali gimnastycznej, grając w tenis stołowy. Jednak brunet nie miał na to ochoty.
Odkąd dowiedział się o przyjeździe Us5, nie potrafił sobie niczego ułożyć w głowie. Po prostu- ich pobyt popsuł wszystkie plany chłopaka. Miał zamiar pojechać z bratem na kilka dni do rodzinnej wioski, aby zobaczyć się z matką i ojczymem- jednak jak zwykle manager musiał im wszystko popsuć.
Brunet obrócił się na drugą stronę i zamknął powoli oczy. Oddychał spokojnie i równo. Przez chwilę leżał i myślał, aż do pokoju wparował jego brat Tom.
- Braciszku, no co ci jest? Już od paru dni się tak dziwnie zachowujesz...
Dredowłosy przybliżył się do bruneta i usiadł na skraju łóżka. Ręką dotknął ramienia chłopaka i westchnął.
- No, mów.
- Tom... Nie czujesz tego, co ja? Nie czujesz potrzeby pobycia w rodzinnym kręgu? Od czasu początku naszej sławy byliśmy tylko dwa tygodnie, DWA TYGODNIE w domu... Tęsknię za Simoną.
Brunet ponownie przymknął oczy i poczuł w brzuchu dziwny skurcz. Przez chwilę myślał, że umiera, jednak gdy sobie uświadomił, że to po prostu smutek zżera go od środka, spojrzał na brata z żalem w oczach. Ścisnął zęby i powoli wstał z pozycji leżącej. Usiadł obok dredziarza i bezradnie opuścił głowę.
- A teraz jeszcze przyjazd tych debilów... Czy my jeszcze w ogóle kiedyś będziemy mieli trochę spokoju?- dodał.
- Nie martw się, Bill.- odparł na to Tom i pogładził bruneta delikatnie po ramieniu.- Wszystko będzie dobrze. Też mam tego dość. Jednak trzeba spróbować przejść przez wszystkie trudne chwile. Przeżyjemy, wiem to na 100%.
- Bracie, jesteś wspaniały.- szepnął Bill cicho.- Dzięki za twoje wsparcie. To jest super, mieć takiego kogoś jak ciebie.
- I vice versa. Chodź już, zagramy sobie w partyjkę tenisa stołowego i humor ci się polepszy.
- Ok.
Chłopcy wstali z miejsca, przybili sobie piątkę i odeszli w kierunku sali. Dredowłosy po drodze wstąpił jeszcze na chwilę do sklepiku hotelowego, po czym wrócił do Billa z czteroma Red-Bullami i jedną giga-paczką chipsów. Brunetowi na to momentalnie rozjaśniła się twarz i podskoczył z radości jak małe dziecko. Tom wyszczerzył się i razem weszli na salę gimnastyczną.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 18:08, 20 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Zakręcona Kaulitzowa
Super Admin



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z serca Toma ;]

Post
ja świetne xD Rysiek musi dbać o honor rodziny a bo jak inaczej w końcu Stringacz nie XD ahh czekam na next część Very Happy buźka;*


Post został pochwalony 0 razy
Czw 21:40, 20 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Hexe
Super Admin



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: personal pyre oblivion

Post
Aniusia napisał:
Bill leżał na łóżku, gapiąc się pustym wzrokiem w sufit. Było południe, i reszta zespołu była na sali gimnastycznej, grając w tenis stołowy. Jednak brunet nie miał na to ochoty.
Odkąd dowiedział się o przyjeździe Us5, nie potrafił sobie niczego ułożyć w głowie. Po prostu- ich pobyt popsuł wszystkie plany chłopaka. Miał zamiar pojechać z bratem na kilka dni do rodzinnej wioski, aby zobaczyć się z matką i ojczymem- jednak jak zwykle manager musiał im wszystko popsuć.
Brunet obrócił się na drugą stronę i zamknął powoli oczy.


Powtórzenie. Niby jest odstęp, ale dalej jest ono wyczuwalne.
Ogółem świetne (;.
Tak! Richie broń honoru swojej rodziny.. hehe ;p


Post został pochwalony 0 razy
Pią 13:25, 21 Kwi 2006 Zobacz profil autora
alexa xD
Super Admin



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z innej bajki

Post
Aniuska wypas Smile Kiedy next part ??


Post został pochwalony 0 razy
Pią 20:41, 21 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Aniusia
Początkujacy



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: i am, where i am :)

Post
Zaniedługo dam next Wink Albo dobra, dzisiaj Exclamation Teraz Exclamation Very Happy

IV



Richie siedział na tylnym siedzeniu wielkiej taksówki i udawał obrażonego na cały świat. Ręce miał założone i przez całą drogę wypatrywał, milcząc, przez okno. Na częste zaczepki Izziego nie reagował, ignorował go stuprocentowo.
W końcu dredziarz się poddał. Odetchnął głęboko i spojrzał na Jay’a, siedzącego obok niego. Tamten również wlepił wzrok w dredziarza, i przez chwilę wpatrywali się tak w siebie. Izzy postanowił wtedy rozluźnić trochę atmosferę. Ujął głowę dłońmi, wyprostował palce i zaczął przekształcać twarz- to robił z siebie Chińczyka, rozsuwając skórę przy kącikach oczu do góry, to nadymał policzki i udawał rybę, to spłaszczał nos, będąc przy tym strasznie podobnym do świni i mówiąc „Jestem Richie.”.
Szatyn dostał długotrwałego ataku śmiechu, bijąc pięściami o fotel przed nim należący do Mikela. Jego śmiech był bardzo charakterystyczny- raz wydobywał z siebie wysokie dźwięki, a zaraz po tym głos uchodził na bardzo głęboki bas. Brzmiało to mniej więcej „Uhu, uhu, uhu...”, przez co jego koledzy nazywali go między sobą... „sowim gównem”...
- Uuuuhhh, uhuuu, uhuaaaeyyyy...- hukał.
Taksówkarz spojrzał na niego lekceważącym wzrokiem. „Z kim ja się zadaję...”- pomyślał i postukał się w czoło.
Richie tym czasem zerknął na chłopaków. Gdy Izzy to zauważył, blondyn znów się szybko odwrócił do okna. Śmiech Jay’a powoli ustał.
W taksówce po raz kolejny zapanowała cisza. Przerwał ją dźwięk wydobywający się z brzucha Mikela- w końcu wszyscy sobie przypomnieli o stanie swoich żołądków.
- Jeść!!- krzyknął Richie.
To było jego pierwsze wypowiedziane słowo od godziny. Wszyscy spojrzeli na niego zdumieni i wymienili między sobą krótkie spojrzenia.
- Głodny.- dodał blondynek.
Na to wszyscy zaczęli gadać naraz o tym, jacy są głodni, że umrą z głodu i będą nici z pobytu w Niemczech.
- No to może tym bardziej nie jedzmy...- szepnął Izzy do Mikela.
Wreszcie manager, siedzący obok kierowcy, zgodził się na mały postój w Mc Donald’s. Zajechali pod Mc Drive i oto zaczęły się kłopoty.
- Co sobie panowie życzą?- wyszczerzyła się gruba pani, stojąca za szybą.
- Silent!- krzyknął manager, uspakajając tym rozgadanych towarzyszy, wyciągając mały notesik i długopis.- Co wybieracie?
- Dla mnie tylko małą dietetyczną colę.- odparł na to Chris.- Odchudzam się.- dodał.
Manager napisał to na karteczkę, a Izzy spojrzał na blondyna kpiąco.
- Ja chcę dużego Big Maca, jednego Mc Chicken, 6 Chicken Mc Nugget’s z sosem...eee...- tu się zawahał.- ...słodko-kwaśnym, big porcję frytek i duże Sprite.
Brunet zagwizdał z zachwyceniem i zapisał wszystko dokładnie. Wzrok przeniósł na Mikela.
- Ja nie jestem głodny.- oznajmił z dumą.
Wszyscy zebrani przewrócili oczami. Manager nagryzmolił do notesu swoje zamówienie oraz Jay’a- średniego shake’a i frytki. Kolej na Richiego...
- Majtasy, co chcesz?- szturchnął go Izzy.
Blondyn przeszył go złowrogim wzrokiem i zamyślił się. Podrapał się po brodzie i zaczął coś odliczać na palcach. Brunet z zniecierpliwieniem odłożył notes na kolana, a babka przy Mc Drive westchnęła. W końcu mina Richiego olśniała.
- Wiem! Ja poproszę o zestaw z zabawką... Jakie są, jakie są?- spytał, podskakując radośnie na siedzeniu i wytrzeszczając swoje niebieskie gały.
Pani w budynku z zdziwieniem milczała, jednak po chwili oznajmiła:
- Mamy mini laleczki Barbie- blondynki i brunetki, oraz małe samochodziki z otwieranym dachem- niebieskie i czerwone...
- Co wybrać...- zastanowił się chłopak.
- Weź czerwone kabrio, no weeeeeź...- nalegał Mikel.
- A co ty, przecież on/ona/ono woli lalki...- wtrącił się ironicznie Izzy.
Richie po raz kolejny zaczął się długo i namiętnie zastanawiać, a zniecierpliwiony brunet nagle wybuchnął krzykiem:
- Niech mu pani da pierwszą lepszą tandetę!!! Boże, na co ja się skazałem...
Wyrwał kartkę z notesu i podał ją pani przez okno. Ta przeleciała ją wzrokiem i oznajmiła:
- Niestety jest tylko zwykła cola...
- No to w takim układzie taka jaka jest!- krzyknął zdenerwowany manager.
- NIEE!- wrzasnął Chris.- Musi być dietetyczna. Jak nie będzie dietetycznej coli, to wysiądę z samochodu i nie wsiądę do niego z powrotem.
Brunetowi zaczęły się trząść ręce, lecz próbował się opanować. Przymknął oczy i postanowił w to dalej nie wnikać. „Niech oni sobie to załatwią...”- pomyślał.
- Proszę pana, ale nie ma dietetycznej.
- Ale MUSI być!!- uparł się Chris.- I koniec kropka. W jakim ja kraju żyję, że nie ma porządnej coli do kupienia?
- Eeee...- zamieszała się sprzedawczyni.
- Ja chcę chyba niebieski samochodzik...- mruknął Richie pod nosem.
- No to co, będzie w końcu ta dietetyczna cola?
„Dam mu zwykłą i powiem, że to dietetyczna. O, tak.”- rozważyła pani.
- Oczwiście. Dla naszych klientów wszystko.- wyszczerzyła się.- To proszę teraz podjechać pod drugie okienko, tam pan poda wam...
- Stop!- przerwał jej Richie.- Jeszcze nie ustaliłem, jaką zabawkę chcę. Niebieskie czy czerwone autko? A może jednak Barbie...
„Matko przenajświętsza!”- pomyślał manager.
„Rezygnuję z pracy...”- postanowiła sprzedawczyni.
„Czerwone czy niebieskie?”- rozważał blondynek.
„Dostane wreszcie moje żarcie?”- zniecierpliwił się Izzy.
- No to biorę niebieskie.- oznajmił w końcu Richie.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, pani podziękowała, zamieszany taksówkarz zamknął okno i podjechał pod drugie okienko.

***
Tam również zaistniało zamieszanie.
Wysoki facet z brodą uśmiechał się do każdego po kolei, prosząc ich o chwilę cierpliwości.
- Zaraz podam Wam zamówione rzeczy.
Chłopcy siedzieli, o dziwo, cicho na miejscach, oczekując jedzenia. Gdy białe zęby sprzedawcy skierowały się do Richiego, ten jęknął po cichu.
- Stary, co jest?- szepnął do niego Izzy.
- Wymiękam...- odparł dziwnym tonem blondyn.
Wpatrywał się w mężczyznę za szybą jak w klejnot. Powoli, powoli, zaczął się na siedzeniu osuwać na dół...
- Aaaa!!!!- krzyknął Jay.- Richie umiera!! Kto mu zrobi usta-usta?
- Wiesz, no, jakoś specjalnie się do tego nie pcham...- roześmiał się na to dredziarz.- Stringi, nie mdlej!! O kurde, to się już chyba stało...
Głowa blondyna nieprzytomnie opadła na kolana dredowatego. Ten wzdrygnął się z obrzydzenia, jednak postanowił działać.
- Wody, wody!!- wrzasnął.
Chris, siedzący za kierowcą, nakazał temu natychmiast wymusić od sprzedawcy wody. Ten spojrzał na siedzących w aucie z wzrokiem głupka i szepnął coś do kierowcy. Po chwili wdali się w jakąś intrygującą dyskusję.
- No szybko, wody, bo Richie nam zdechnie!- pisnął, blady z przerażenia, Mikel.
Sprzedawca w końcu odszedł i po sekundzie wrócił z butelką wody w ręku. Podał ją kierowcu, ten Mikelowi, Mikel Izziemu, a dredziarz wylał całą jej zawartość na twarz blondyna. Butelkę dał z powrotem Mikelowi, Mikel taksówkarzowi, a ten facetowi z wąsem, mrucząc pod nosem:
- Zwrot butelki...
Richie ocknął się natychmiastowo. Otworzył oczy, rozejrzał się wokół, po czym uniósł się głośnym krzykiem.
- Czemu jestem cały mokry???
- Stary, umierałeś. Musieliśmy cię oblać w takiej sytuacji...
- Ueeeee, czemu to się lepi??
Sprzedawca uśmiał się serdecznie. W końcu przyznał się, że ta woda była w rzeczywistości wlanym do butelki Sprite.
- Mam nadzieję, że nie tym moim...- warknął Izzy.- Ale teraz cisza, muszę się zrelaksować.
Uniósł ręce do góry, zamknął oczy i zaczął medytować. Pozostali patrzyli na niego z kpiną, jednak powstrzymali się od zbędnych komentarzy.
Po upływie kolejnych pięciu minut sprzedawca podał im wreszcie zamówione rzeczy. Wszyscy rzucili się na jedzenie z wilczym głodem, a manager podał kierowcu pieniądze, którymi ten zapłacił. Podziękowali facetowi za szybą („Och, jaki on słodziachny”- Richie) i ruszyli w dalszą drogę.
Chłopcy po kolei wyjmowali swe jedzenie. Richie wziął zabawkę do ręki i westchnął.
- Przecież chciałem czerwony samochodzik...
Zaczęli jeść/pić/bawić się zabawką. Jedynie Mikel patrzył na nich smutnym wzrokiem. Po chwili zwrócił się do Izziego:
- Kumpel, nie bądź cham, podziel się...
- Nie chciałeś nic, no to widzisz. Nie dam.
Mikel wzruszył ramionami i ztarł rękawem lecącą z jego ust ślinę. Gdy dotarł do niego zapach pysznego fast-food, obraził się.
- Przelakieruję samochodzik, jak dojedziemy, na czerwono. Nalepię na niego śliczne, brokatowe gwiazdki. Będzie przepiękny...- rozmarzył się blondynek.
Zajął się tylko i wyłącznie zabawką, a jedzenie odłożył na bok. Mikel złapał okazję i nie pytając, wziął torebkę z małym hamburgerem i frytkami i zaczął mlaskać.
Manager obserwował całą tą „hołotę” i kręcił co chwilę głową. „Don’t worry, be happy...”- myślał.


Post został pochwalony 0 razy
Nie 16:51, 23 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Hexe
Super Admin



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: personal pyre oblivion

Post
Aniusia napisał:
Wszyscy rzucili się na jedzenie z wilczym głodem, a manager podał kierowcu pieniądze..


Chyba chodziło Ci o 'kierowcy' ;p
'sowie gó*no' - doobre (;. Ja i kumpele nazywamy go Jay - Gay - sylikonowa morda ;x
Richie najlepiej będzie jak samochodzik przemalujesz na różowo, zaufaj mi, wiem co piszę ;p
*strzela do Izziego* - a masz siło nieczysta! wrrr jak ja go nie lubie Evil or Very Mad
Pisz Aniu dalej (;


Post został pochwalony 0 razy
Pon 8:35, 24 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum °Tokio Hotel° Strona Główna » Śmietnik Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin